Historia miłości Mistrza i Małgorzaty; Próba charakterystyki Mistrza z powieści Michaiła Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata”. Alfabetyczny spis postaci z "Mistrza i Małgorzaty" Bułhakowa; Miłość wartością nadającą sens życia człowieka nawet w okrutnym świecie -na kanwie „Mistrza i Małgorzaty" Michaiła Bułhakowa Punktem wyjścia dla rozważań, których celem jest przybliżenie badaczom i czytelnikom kwestii kanonu tekstowego "Mistrza i Małgorzaty", jest problem obecności lub braku słynnego fragmentu o Mogaryczu w rozdziale trzynastym powieści. Starałem się wykazać, że obecność tego fragmentu w pierwszym polskim tłumaczeniu Ireny Lewandowskiej i Witolda Dąbrowskiego, a także jego Zresztą liczba 16 ma dla autora „Mistrza i Małgorzaty" znaczenie szczególne. W innym liście pisze do Josifa Wissarionowicza o takiej liczbie napisanych w ciągu sześciu lat (!!!) utworów Jednym z pobocznych wątków „Mistrza i Małgorzaty” jest rola artysty oraz tworzonych przez niego dzieł. Motyw ten obserwujemy głównie na przykładzie mistrza i powieści jego życia o losach Poncjusza Piłata i Jeszui Ha - Nocri. W ukazanym przez Bułhakowa świecie zdominowanym przez totalitarną władzę nie ma miejsca na wolną Czas i miejsce akcji. Akcja „Mistrza i Małgorzaty” rozgrywa się na kilku planach.Najszerzej opisany to Moskwa lat 20. i 30. XX wieku.Akcja w tym planie toczy się dosłownie kilka dni – od momentu kiedy na Patriarszych Prudach ginie Berlioz, do czasu odejścia z Moskwy świty Wolanda. Losy bohaterów "Mistrza i Małgorzaty" są doskonałą ilustracją problemu winy i kary oraz odpowiedzialności za swoje czyny. Problem ten jest charakterystyczny także dla paraboli. Badacze literatury doszli do wniosku, że dzieło stworzone przez Bułhakowa wymyka się wszelkim jednoznacznym interpretacjom. . Premiera kongenialnego tłumaczenia Mistrza i Małgorzaty autorstwa rodziny Przebindów już niebawem. Książka pojawi się w księgarniach 26 października w dwóch okładkach. „Mistrz i Małgorzata" w nowym tłumaczeniu (źródło: mat. pras. wydawcy) Michaił Bułhakow – człowiek o wielu twarzach: lekarz frontowy, aktor, dziennikarz, ale przede wszystkim genialny pisarz. Nad swoim największym dziełem – Mistrzem i Małgorzatą – pracował przez 12 lat. Chociaż druku nie doczekał, to w chwili wydania powieści z dnia na dzień zyskał nieśmiertelność. Mistrz i Małgorzata to nie tylko najważniejsza powieść XX wieku, ale jedno z najbardziej tajemniczych dzieł światowej literatury, pełne zagadek, symboli, niedopowiedzeń. Mogłoby się wydawać, że o arcydziele Bułhakowa powiedziano już wszystko. Po 50 latach od ukazania się książki Grzegorz Przebinda wraz z żoną Leokadią i synem Igorem udowadniają swym nowym tłumaczeniem, że to nieprawda. Odkrywają kolejne warstwy fascynującej historii, rozwiewają wątpliwości i polemizują z poprzednimi przekładami. Oferują nowy klucz do odczytania tej wielkiej księgi, przybliżając ją współczesnemu czytelnikowi. To prawdopodobnie pierwszy przypadek, gdy przypisy czyta się z równą fascynacją co tekst samej powieści. Michaił Bułhakow, Mistrz i Małgorzata Tłumaczenie: Grzegorz Przebinda, Leokadia Przebinda, Igor Przebinda Premiera: 26 października 2016 roku Wydawnictwo Znak TagsGrzegorz PrzebindaIgor PrzebindaLeokadia PrzebindaMichaił BułhakowWydawnictwo Znak Najlepsza odpowiedź Pierwszy raz czytałam "Mistrza i Małgorzatę" w przekładzie Lewandowskiej i Dąbrowicza, więc chyba dlatego opowiedziałabym się raczej za tym tłumaczeniem. Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 18:44 sądzę że Irena Lewandowska, Witold Dąbrowski. sama zresztą czytałam ich tłumaczenie Annormal odpowiedział(a) o 13:53 Akurat jestem w trakcie czytania "Mistrza..." w przekładzie Lewandowskiej oraz Dąbrowskiego i bardzo mi się to tłumaczenie podoba. Jeśli zaś mogę przyłączyć się do dyskusji o okładkach, o wiele bardziej podoba mi się ta starsza, z kotem i mężczyzną, aniżeli ta nowsza, "ładniejsza", z głową kota. ;) blocked odpowiedział(a) o 22:37 To w którym użyto związku frazeologicznego "bujda na resorach". :D Uważasz, że ktoś się myli? lub Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS Poznań 2012 Oprawa: twarda Liczba stron: 521 Tytuł oryginału: Мастер и Маргарита Przekład (z rosyjskiego): Andrzej Drawicz ISBN: 978-83-7510-854-5 Jesiotry, jak wykazał Bułhakow, mogą być pierwszej i drugiej świeżości. Kto wie, może i nawet bywają trzeciej. Wszak w sowieckiej Rosji wszystko możliwe... Bez wątpienia jednak, czy to przy pierwszym, drugim, czy którymkolwiek kolejnym czytaniu "Mistrza i Małgorzaty", lektura ta jest świeżości pierwszej. Wciąż zachwyca, wciąż wciąga, za każdym razem ukazując coś nowego. Nie sposób o tej powieści nie myśleć, a tym bardziej wstyd jej nie znać. Zmierzyć się jednak z recenzowaniem dzieła, o którym powstały całe tomy, dzieła, na którym wyrosły pokolenia, którym ekscytują się – całkowicie zasłużenie – miliony, to sprawa o tyleż niebezpieczna, co trudna. Jak bowiem ten ogrom myśli uporządkować, opisać, ocenić? I to jeszcze w taki sposób, by czytelnika recenzji nie zanudzić, a z drugiej strony nie pójść na łatwiznę? Nie moim zadaniem jest tutaj napisanie pięknej interpretacji tej powieści. Zresztą "Mistrz i Małgorzata" to historia, której interpretować się, moim zdaniem, nie powinno. Żyje własnym życiem, chodzi, niczym Behemot, własnymi ścieżkami i każdy odbiera ją na innym poziomie. Interpretacje pozostawię więc lepszym ode mnie znawcom literatury, szczególnie rosyjskiej. Szczególnie, że przecież dzieła nie przeczytałam w oryginale, a jak sama z doświadczenia wiem – w przekładzie, choćby i najlepszym – czasami coś ginie, a czasami powstaje coś nowego. Słów kilka o przekładzie znajdziecie zresztą na końcu tego wydania i przyznaję, że naprawdę warto te kilka stron przeczytać. Jeszcze przed tygodniem byłam przekonana, że nie ma Polaka, który by tej historii nie znał. Mylić się jest jednak rzeczą ludzką i przyznaję się do tego. Wielkie było jednak moje zdziwienie, kiedy dowiedziałam się, że są ludzie, którzy nie tylko "Mistrza i Małgorzaty" nie czytali, ale nie wiedzą nawet, o czym ta powieść jest, nic im nie mówi imię Wolanda czy Behemota, a i sławny jesiotr drugiej świeżości nic dla nich nie oznacza. Tym bardziej więc poczułam, że napisać o tej wyśmienitej, wiecznie zachwycającej, wciągającej, inteligentnej i klasycznej powieści po prostu muszę (szczególnie, że właśnie tamtego dnia zakończyłam lekturę). Moskwa lat 30. ubiegłego stulecia to jedno z dwóch miejsc akcji dzieła Bułhakowa. Drugim jest Jerozolima, również lata trzydzieste, tyle że pierwszego wieku. Sowiecka Rosja, której mieszkańcy w większości dawno już "przestali wierzyć w bajeczki o Bogu" współistnieje tu niejako z dworem Wolanda – szatana jak się patrzy – i z Jerozolimą czasów, gdy jej namiestnikiem był nie kto inny, a Poncjusz Piłat. Trzy różne rzeczywistości przenikają się, tworząc iście magiczną atmosferę, czasem wręcz psychodeliczną, szczególnie, że niektórzy bohaterowie na dłużej czy krócej trafiają na "wczasy" do zakładów dla obłąkanych. To właśnie ta wielowarstwowość powieści stanowi jedną z przyczyn jej fenomenu na przestrzeni ostatnich dekad. Niech się zastanowią autorzy, którzy swe "dzieła" piszą przez kilka miesięcy, niech przemyślą sprawę i wezmą pod uwagę, że stworzenie tego wielowymiarowego, wspaniałego utworu zajęło Autorowi, bagatela, trzynaście lat. Tytułowy Mistrz to jakby autoportret twórczy Bułhakowa. Jego zmagania, podejmowane próby pisarskie, trudności z tworzeniem sztuki – wszystko to spotkało Autora, zanim udało mu się swe dzieło skończyć i opublikować. Historia Mistrza i Małgorzaty, która dla ratowania swego kochanka zgadza się zostać wiedźmą i służyć na balu u szatana Wolanda przeplata się z czterema rozdziałami tworzonego przez Mistrza dzieła o Jeszui Ha-Nocri, Poncjuszu Piłacie i Mateuszu Lewim. Dzieła, co oczywiste, zahaczającego o herezję, a i tak w Rosji sowieckiej niemożliwego do zaakceptowania. Dlaczego tak bardzo oburza Wolanda opinia Berlioza, że ludzie w Boga nie wierzą, bo Boga nie ma? Czy nieoczywiste jest, że jeśli nie ma Boga, nie ma też szatana? Czy Woland może sobie pozwolić na to, by umarła wiara w niego? O, nie! W tej sytuacji musi moskwiczanom udowodnić, że nadprzyrodzone siły istnieją, że nie wszystko zostało wyjaśnione przez sowiecką naukę. Towarzyszy mu w tym zadaniu całkiem zgrana ekipa rzezimieszków i huncwotów: Korowiow, Azazello i kocur Behemot. Namieszają oni niemało, dojdzie więc do wielu niesamowitych wydarzeń – niektórych tragicznych, innych mrożących krew w żyłach, innych jeszcze powodujących u czytelnika salwy śmiechu, aż do łez. Zupełnie inny klimat panuje w swoistej powieści w powieści, czyli w historii Jeszui i Piłata. Jej akcja przebiega powolnie, w upalnej Jerozolimie nikt się specjalnie nie spieszy. Nie zdarzy się tu nic śmiesznego, a bohaterowie tej opowieści będą iście tragicznymi postaciami, wszyscy bez wyjątku. Bułhakow ukazał na stronach swej powieści świat pełen ludzkich przywar, z którymi człowiek, jako istota niedoskonała, walczy od zarania dziejów. i czy walczy, czy nie – z niektórymi zwyciężyć jako gatunek nie potrafi. Może dlatego w końcu Wolandowi udaje się jego wielki pokaz. Autor nie szczędzi nam czarnego humoru, szczególnie w wykonaniu wspólników Wolanda. Trzeba przyznać, że wspaniale sobie z nim poradził. Zresztą cała warstwa językowa powieści zasługuje na najwyższe oceny. Bogactwo nietuzinkowych powiedzonek, które przeszły już do popkultury oraz pomysły i fantazyjność, którymi wykazał się Bułhakow to kolejne bardzo mocne strony tej historii. Dodatkowym plusem tego wydania jest nowe tłumaczenie, które powstawało w oparciu o pięciotomowe wydanie "Dzieł zebranych" Bułhakowa (o czym pisze w swym posłowiu tłumacz). Doskonale wykonana korekta i redakcja tekstu, a także przepiękna okładka pozwalają nazwać tę pozycję książką, która powinna się znaleźć na półce każdego Polaka. Książka przeczytana w ramach Wyzwania: "Mistrz i Małgorzata" to nie tylko najważniejsza powieść XX wieku, ale jedno z najbardziej tajemniczych dzieł światowej literatury, pełne zagadek, symboli, się wydawać, że o arcydziele Bułhakowa powiedziano już wszystko. Po 50 latach od ukazania się książki Grzegorz Przebinda wraz z żoną Leokadią i synem Igorem udowadniają swym nowym tłumaczeniem, że to nieprawda. Odkrywają kolejne warstwy fascynującej historii, rozwiewają wątpliwości i polemizują z poprzednimi przekładami. Oferują nowy klucz do odczytania tej wielkiej księgi, przybliżając ją współczesnemu czytelnikowi. To prawdopodobnie pierwszy przypadek, gdy przypisy czyta się z równą fascynacją co tekst samej Bułhakow – człowiek o wielu twarzach: lekarz frontowy, aktor, dziennikarz, ale przede wszystkim genialny pisarz. Nad swoim największym dziełem – Mistrzem i Małgorzatą – pracował przez 12 lat. Chociaż druku nie doczekał, to w chwili wydania powieści z dnia na dzień zyskał nieśmiertelność. Wciąż nie mogę się zebrać do lektury nowego tłumaczenia "Mistrza i Małgorzaty". Poprzednie wersje czytałem chyba 5 albo 6 razy, kochając tę powieść nad życie i wciąż odkrywając w niej coś nowego. Dlatego myślę sobie, że najlepiej byłoby usiąść gdzieś na spokojnie na wiele godzin, z dwoma tomami pod ręką, porównując, delektując się... A na to czasu kurde nie ma. Na razie więc odświeżyłem sobie ekranizację z roku 1988, miniserial w reżyserii Macieja Wojtyszki. I aż żal, że nie ma na razie szans, by spróbować zrobić nową wersję tego obrazu. Jeżeli chodzi o wierność duchowi książki, o aktorstwo, o klimat jest on bowiem kapitalny, a to co jedynie może dziś uwierać to pewne niedoskonałości techniczne, które dziś bez problemu można by skorygować. Wtedy chyba jedynym efektem specjalnym (i to używanym dość topornie) był blue box. A gdyby tak poprawić to i owo, zrobić Behemota z prawdziwego zdarzenia, nawet jeżeli nadal by gadał głosem Zamachowskiego. Naprawdę to byłby świetny materiał. Może prze te niedoróbki, niedoskonałości, bliższy jest teatrowi, niż filmowi (szczególnie sceny z Jerozolimy, pałacu Piłata), ale za to inne, choć brakuje im rozmachu, zaskakują głębią i klimatem (np. bal). Cztery odcinki, każdy ponad godzinę, trochę inaczej układają tę historię, nie ma tak dużego przemieszania wątków, a bardziej skupiamy się na postaciach. To chyba nawet wyszło na dobre tej ekranizacji. W pierwszej części poznajemy większość bohaterów, główne wątki (również historię opowiadaną przez Mistrza o spotkaniu Piłata i Jezusa), a potem już nie ma tak wiele skoków, o losach części ofiar zabaw ekipy Wolanda dowiadujemy się np. dopiero na końcu. Wiele z tych postaci, wiele scen tak mocno pasują mi do książki, że nawet trudno mi przyjąć jakiś inny ich obraz: Holoubek jako Woland, Dymna (świetna!) jako Małgorzata (Kowalski pasował mi trochę mniej), Michałowski jako Korowiow, ale tam była cała masa wspaniałych nazwisk i kreacji. Jest w tej ekranizacji duch Bułhakowa, udało się pokazać to, co na granicy dwóch światów: realnego, który próbowała podporządkować sobie władza i metafizycznego, który kompletnie nie dawał się jej ogarnąć. Teraz jeszcze mam ochotę na serial rosyjski, ten 10 odcinkowy, Władimira Bortko.

nowe tłumaczenie mistrza i małgorzaty