Polski Fiat 125p MR 75 - marzenie Polaków. MR 75 – w skrócie model roku 1975. To auto po największej modyfikacji od czasów wypuszczenia Polskiego Fiata na rynek w 1967 roku. Lifting nie tylko uwzględnił wymagania nowych norm dopuszczających samochód do ruchu, lecz także zmienił wygląd pojazdu, znacznie go unowocześniając.
https://www.deagostini.com/pl/kolekcja/zbuduj-model-fiata-125p/Numer 1:https://youtu.be/DQC4J-AipagNumer 2:https://youtu.be/YMbEcwy9tLYNumer 3:https://youtu.
FSO Fiat 125P Mr'83 nr45 1:43 Deagostini. od Super Sprzedawcy. Stan. Nowy. 64, 99 zł. zapłać później z. sprawdź. 71,98 zł z dostawą. Produkt: FSO Fiat 125P Mr'83 nr45 1:43 Deagostini.
The Fiat 125 is a large family car manufactured and marketed by Italian company Fiat from 1967 to 1972. Derivatives were built under license outside Italy until the 1990s. As launched the car was unusual in blending saloon car passenger accommodation with sports car performance, a combination which would be more widely adopted by the European volume auto-makers in the decade ahead.
Polski Fiat 125p — автомобіль, що вироблявся в Польській Народній Республіці на заводі FSO з 1967 по 1991 рік за ліцензійною угодою з Фіатом. Є спрощеною версією Fiat 125, з двигуном і агрегатами від Fiat 1300/1500
Fiat 125p « Odgovori #21 : 21 Listopada, 2011, 22:38:57 » Spojka je uvjek radila bez greške,to je Mercedesova fora,ali bile su problematićne pumpe,svako malo su pakunzi procurili,pa se morala prepakiravat i onda sam stavio tu talijansku koju sam skinuo sa jednog Fiata koji je bio za otpis i više nikada nije procurila,ali nije pasala ova
. Polski Fiat 125p oficjalnie był produkowany od roku 1967 w Fabryce Samochodów Osobowych (FSO). Na jego podstawie powstało wiele prototypów oraz kolejnych odmian… Fiat 125p Jamnik – bo tak nazwano model,postanowiono produkować w krótkich seriach od roku 1974. Powstała krótka seria przedłużanych 125p, które cechowały się rozstawem osi równym 340 cm, 6-drzwiowym nadwoziem oraz 7-osobowym wnętrzem. Poza dodatkową kanapą model ten nie różnił się niczym innym od seryjnego. Powstawały one poprzez zespawanie dwóch karoserii, wzmocnienie podłogi oraz zaadaptowanie zawieszenia z wersji kombi. Samochód występował w wersji: -kabriolet -sedan -kombi Jednostkę 1500 zaadaptowano bez większych zmian ze standardowej wersji. Powstało tylko kilkadziesiąt egzemplarzy (z tego co wiadomo 70 limuzyn oraz 7 kabrioletów). Przedłużane pojazdy trafiały głównie do biur turystycznych. Jako efekt uboczny rozcięcia dwóch pojazdów i pozbawienia ich podłogi powstał skrócony wariant modelu tak zwany kaczorek. Nie jest jednak pewne czy był on w stanie jeździć. Fiat 125p Jamnik W latach siedemdziesiątych wersja odkryta modelu Fiat 125p Jamnik była bardzo często używana do celów turystycznych. Zagraniczne wycieczki, goście VIP byli nimi obwożeni po zabytkach stolicy. Oczywiście najczęściej z tego przywileju korzystały kacyki partyjne PZPR ówczesnej jedynej i słusznej partii, kolebki PO. Oczywiście teraz zanikła tradycja używania przez partyjniaków samochodów produkowanych w Polsce. Poczytaj o: NASTĘPCZYNI GARBUSKI – FSO WARSZAWA 203/204
Benzyna 1988 r Zarejestrowany w PL198865 000 km1 500 cm3Benzyna198865 000 km1 500 cm3Benzyna
Polski Fiat 125p Jamnik Romana Rogatki. Autem z 340-centymetrowym rozstawem osi niełatwo manewrować na miejskich ulicach Marek PonikowskiPan Roman kupił swojego Jamnika okazyjnie, w roku 1988. Miał wówczas Poloneza i… szóstkę dzieci, których w żaden sposób nie mógł w nim Rogatka zawiózł żonę do Gdyni, do dentysty. Gdy czekał na nią w samochodzie, obok zatrzymali się dwaj podpici jegomoście. Jeden usilnie namawiał drugiego, aby kontynuować pięknie rozpoczęty dzień w pobliskim barze, drugi się wahał. Nagle wlepił wzrok w Polskiego Fiata 125p pana Romana. Zamrugał nerwowo i oświadczył koledze: - Jeśli chcesz, to idź. Ja wracam do domu! Musiał pewnie uznać, że jest z nim coś nie tak, bo widział przed sobą auto z trojgiem drzwi i trzema rzędami foteli. Takich Polskich Fiatów przecież nie ma i nie było! Czytaj więcej tekstów Marka Ponikowskiego z cyklu AUTOSALON * * *A jednak były. Przedłużone Polskie Fiaty 125p budowano w dwóch odmianach: z dachem oraz otwartej. Właśnie od tej ostatniej zaczyna się historia Jamników - bo pod taką potoczną nazwą długie auta z Żerania weszły do historii polskiej motoryzacji (nie zetknąłem się w żadnym źródle z oficjalnym oznaczeniem tej wersji). Można znaleźć informacje, że pierwsze Jamniki przygotowano na otwarcie Trasy Łazienkowskiej w Warszawie, które odbyło się 19 lipca 1974, tuż przed obchodami trzydziestej rocznicy PRL. Owszem, podczas tej ceremonii partyjno-rządowa wierchuszka przejechała trasą w otwartych Jamnikach, potem zaś, w sierpniu i wrześniu, auta pokazano na wielkiej wystawie osiągnięć gospodarczych na warszawskim placu Zwycięstwa (dziś Piłsudskiego), ale bezpośrednim impulsem do ich budowy było zapotrzebowanie na samochody do zwiedzania miasta, złożone w Fabryce Samochodów Osobowych przez biura turystyczne Syrena z Warszawy i Wisła z Krakowa. Skonstruowanie otwartej i w dodatku wydłużonej, przeznaczonej dla siedmiu osób, wersji nadwozia samonośnego było trudnym wyzwaniem. Zajął się tym Dział Budowy i Badań Nadwozi wchodzący w skład Ośrodka Badań Rozwojowych Samochodów Osobowych w Falenicy. Zastosowano metodę dość prostą: pozbawione dachu nadwozie zwykłego 125p przecięto tuż za środkowym słupkiem i w to miejsce wspawano przedni fragment podłogi wraz ze słupkiem z innego nadwozia. Aby zapewnić tej kombinacji jaką taką sztywność, zastosowano wzmocnienia progów oraz rurkowe poręcze za pierwszym i drugim rzędem foteli spinające obie burty nadwozia. Silnik o pojemności 1500 cm sześc. i mocy 70 KM wraz z czterobiegową skrzynią i tylnym mostem pozostawiono bez zmian, wydłużono wał napędowy, a zwieszenie dostosowane do większych obciążeń przejęte zostało z wersji kombi. Jamnik w wersji odkrytej nie miał rozkładanego dachu, mógł więc być eksploatowany tylko przy dobrej pogodzie. Dlatego biura turystyczne zamawiały w FSO również Jamniki w wersji zamkniętej, z oknami w dachu nad każdym z trzech rzędów foteli. Produkcją Jamników zajmował się w latach 1973-76 Zakład Krótkich Serii w fabryce na Żeraniu. Ile ich powstało? Brakuje oficjalnych statystyk. W rozmaitych publikacjach powtarza się liczba siedmiu Jamników w wersji odkrytej i ok. siedemdziesięciu z dachem. Ale Roman Rogatka widział w latach 90. broszurę opracowaną w FSO, w której znajdowała się sensacyjna informacja, że wyprodukowano aż dwieście Jamników. Połowa została sprzedana za granicę!* * *Pan Roman, wówczas kierownik stacji CPN w Rumi, kupił Jamnika w roku 1988. Miał Poloneza i… szóstkę dzieci, których w żaden sposób nie mógł w nim pomieścić. Pewnego dnia usłyszał od kolegi: - Widziałem Polskiego Fiata, w sam raz dla twojej rodziny… Auto sprzedawał mieszkaniec gdyńskiej dzielnicy Podgórze wyjeżdżający na stałe do Republiki Federalnej Niemiec. - Nie targowałem się długo - mówi pan Roman. - Złotówka traciła wtedy szybko na wartości, więc powiem, że Jamnik z roku 1976 kosztował mnie równowartość 5000 litrów etyliny 94. Miał przede mną kilku właścicieli i był w opłakanym stanie. Błotniki wyglądały jak koronka, z bagażnika wygrzebałem dwa wiadra jakiejś masy, złożonej głównie z cementu, którą łatano dziury w blachach. Trzeba było zacząć od sporego remontu. Wymieniłem niemal wszystkie elementy karoserii z wyjątkiem środkowych drzwi, które są nietypowe, więc zostały gruntownie odrestaurowane. Dodałem trochę wyposażenia z epoki: obrotomierz Mera-Lumel, radio Safari z odtwarzaczem kasetowym… No i wreszcie mogłem jeździć z całą rodziną! * * *Od tamtego czasu remontów było sporo. Na przykład drzwi Roman Rogatka wymieniał już trzy razy, bo fiatowskie blachy nie są odporne na korozję. Gruntownej naprawy wymagał dach, który w FSO przedłużono w sposób nader prymitywny, robiąc zakładkę z blachy. Podstawowym problemem okazała się jednak sztywność nadwozia. Dach nie miał żadnych wzmocnień, zaś ceownik, którym w latach 70. usiłowano zwiększyć wytrzymałość progów i podłogi, dosłownie giął się w palcach. - Łatwo zrozumieć, dlaczego przetrwało tak mało Jamników - mówi mi pan Roman. - Nieraz słyszałem: było tu takie auto, ale się złamało… Jego samochód nie ma widocznych z zewnątrz belek usztywniających, ale schowane pod nadwoziem dodatkowe wzmocnienia, które sam obmyślił, spisują się doskonale. Można to wyczuć, jadąc Jamnikiem na miejscu pasażera. Roman Rogatka poprawił także zawieszenie kół, stosując z przodu i z tyłu bardziej wytrzymałe podzespoły z Poloneza, które konstrukcyjnie bardzo niewiele różnią się od tych z Polskiego Fiata 125p. W podobny sposób usprawnił zespół napędowy. Wraz z silnikiem z Poloneza wmontował do auta pięciobiegową skrzynię, dzięki której auto mniej pali. Podczas jednego z remontów wyszło na jaw, że oryginalnym kolorem nadwozia był jasny beż. Niedawno samochód odzyskał pierwotny wygląd. Odnowiona też została tapicerka. Pod czarnym skajem (z epoki! - podkreśla pan Roman) kryją się formatki z końskiego włosia, jakie kiedyś stosowano w fiatowskich fotelach. * * *Ile Jamników ocalało? Roman Rogatka wie o jeszcze jednym aucie z nadwoziem zamkniętym. Z jego właścicielem spotkał się niedawno na zlocie nad Balatonem. W województwie podkarpackim uchował się odkryty Jamnik, który należał kiedyś do krakowskiego przedsiębiorstwa turystycznego Wisła. Podczas pierwszej pielgrzymki do Polski w roku 1979 jeździł nim po Krakowie papież Jan Paweł II. I to bodaj wszystko. A dzieci pana Romana dorosły i mają już własne dzieci. Dziadek wozi je oczywiście swoim Polskim Fiatem 125p Jamnik, który po czterdziestu latach wygląda tak, jakby dopiero co wyjechał z Zakładu Krótkich Serii na Żeraniu. [email protected]
Zapał do kupowania polskich klasyków chyba nieco opadł, a ceny się ustabilizowały. Dzięki temu łatwiej trafić na samochody naprawdę ciekawe – zachowane w oryginalnym stanie i z historią. Na profilu Wyprawa 4×4 zajmującym się głównie Toyotami Land Cruiser i przygotowaniu ich do wypraw off-roadowych znalazło się ciekawe ogłoszenie, wystawione jak mówi opis „grzecznościowo”. Chodzi o Fiata 125p pochodzącego ponoć z 1972 r. Samochód ma o tyle ciekawą historię, że do Polski przyjechał z Berlina – w tytule nazwano go nawet „Fiat 125p Stasi”, choć na zdjęciach nie ma żadnych dokumentów, które potwierdzałyby, że ten wóz służył NRD-owskiej policji politycznej. Ma natomiast inne wzruszające detale Koszmarem byłoby dla mnie kupienie klasyka, o którym nic nie wiadomo. Takiego, którego handlarz zrzucił właśnie z lawety i sprzedaje dalej, nie mając kompletnie pojęcia, co z autem działo się wcześniej. Taki samochód jest po prostu stary – żeby nabrał statusu klasyka, musi mieć jeszcze jakąś historię. Najlepiej, jeśli tę historię opowiadają jakieś detale, które znajdują się w danym aucie. Taki właśnie jest berliński Fiat 125p. Spójrzcie na to radio: Sama nazwa Stern-Coupe już brzmi świetnie, a jeszcze do tego mamy pokrętło BASS. Ale bym na nim słuchał jakichś rock’n’rollowych zespołów z NRD. Znacie jakieś rock’n’rollowe zespoły z NRD? Ja też nie. Albo ta niemiecka apteczka pełna fantów z epoki i instrukcji w języku niemieckim. Nawet opisy z apteczki po niemiecku brzmią jak coś przerażającego. Albo hak holowniczy z opisem po niemiecku, z epoki. Rzadko widzi się samochody niemal 50-letnie w tak oryginalnym stanie. To nie żart, w zeszłym roku Fiat 125p skończył 50 lat. Nie znam się aż tak na Fiatach 125p, żeby stwierdzić, czy występowało połączenie czarnego grilla przedniego z wajchą biegów przy kierownicy. Może to był wariant eksportowy. Najpiękniejsze w nim są jednak te ślady użytkowania, te lekkie przetarcia i zadrapania, a nawet ta malownicza rdza na progach, której w żadnym wypadku bym nie ruszał – jedynie zakonserwował. Mam nadzieję, że nikt go nie wyremontuje. Stacyjka po lewej, dźwignia w kolumnie i koniakowe wnętrze – najlepsza konfiguracja 125p, czyli taka, w której mógłbym nawet wybaczyć temu samochodowi, że jest tak dramatycznie niewygodny dla wyższych kierowców. Przejdźmy do konkretów Auto kosztuje 24 000 zł. Dużo? Mam z tym taki problem: uważam, że nieciekawe, przerobione, nieoryginalne, uszkodzone bądź po prostu strupiałe „klasyki” są warte grosze albo nic. Księga ulicy mówi wyraźnie: jak masz gruz, to ceń jak za gruza, inaczej możesz zarobić guza. W tym przypadku księgą ulicy jest niemiecki przewodnik Oldtimer Markt/Oldtimer Praxis z cenami klasyków, gdzie przeważnie za stan 4. lub 5. (najgorsze) przewiduje się cenę rzędu 1000 euro, a cena za stan 1 lub 2 może być 20-30 razy wyższa. Podobnie jest z tym Fiatem. Nudny, złachany Fiat z silnikiem od Poloneza, FSO 1500 bez zamka bagażnika, ale za to z LPG, 125p przerobione z autosanów na duże lampy, malowane wałkiem i po zderzeniu z dinozaurem jest dla mnie niezmiennie warte 1000 zł, a i to tylko z sentymentu. W tym przypadku powiedziałbym, że cena ma uzasadnienie, co nie znaczy że nie warto się potargować. Link do ogłoszenia
Jeśli czasami wydaje się wam, że wasze zdjęcia z ważnych uroczystości wyszły źle to jesteście w błędzie! Ślub to jedna z ważniejszych uroczystości w życiu każdego człowieka i chcemy mieć z niego jak najlepsze pamiątki. Jak się jednak okazuje fotograf nie zawsze staje na wysokości zadania. W naszej galerii znajdziecie najgorsze zdjęcia ślubne jakie powstały! Macie czasami tak, że patrzycie na swoje zdjęcie, dochodzicie do wniosku, że wyszło fatalnie i kasujecie je? Otóż ci ludzie nie mieli takiej myśli! Zobaczcie w naszej galerii najgorsze zdjęcia ślubne jakie kiedykolwiek mógł ktoś wykonać. Masz dla nas ciekawy temat lub wystrzałową nowinę? Napisz do nas na adres online@ Czekamy na zdjęcia, filmy i gorące newsy z Waszej okolicy! Auta PRL Pytanie 1 z 11 Samochód, który jako pierwszy przejechał Trasą Łazienkowską w 1974 roku to... FSO Warszawa Fiat 126p Fiat 125p "Jamnik"
fiat 125p jamnik cena